Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skóra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skóra. Pokaż wszystkie posty

micelek Dermedic

Hej Kochani!

Testowania produktów firmy Dermedic ciąg dalszy. Używam i ja i moja mała Małpka, dlatego wkrótce spodziewajcie się recenzji produktów dla maluszków (choć nie tylko!). Tymczasem, mam dla Was recenzję micelka tej firmy. Zainteresowani? :))


Trochę info:
Składniki aktywne: Woda termalna, Kwas hialuronowy, Hydroveg VV, Gliceryna, Alantoina, Mocznik
  • Zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia pozostawiając uczucie świeżości i czystości
  • Zmiękcza i utrzymuje nawilżenie warstwy rogowej skóry
  • Nie zatyka porów i nie pozostawia filmu na skórze
  • Nie podrażnia oczu
  • Przebadany okulistycznie
  • Hypoalergiczny
Opakowanie: Butelka 200 ml
Cena: 27,50 zł (na stronie producenta)

Płyn Dermedic Hydrain3 Hialuro otrzymałam w butelce 200ml, choć wiem, że są jeszcze inne pojemności - 100ml i 400ml. Butelka fajna, zgrabna, dobrze się trzyma w dłoni. Budowa identyczna, jak przy wcześniej przeze mnie opisywanym żelu pod prysznic -> KLIK :) Szata graficzna czytelna, znajdziemy wszelkie interesujące nas informacje. Dodatkowo, widzimy dobrze ile płynu nam zostaje (ostatnio mam hejta do butelek, w których nie widać, ile w środku jest produktu ;p). Otwarcie dobrze dozuje produkt, nie za dużo, nie za mało, kontrolujemy ile wylewamy.

Konsystencja, jak to micelek, wodnista. Kolor przezroczysty. Zapach... Ach ten zapach :D Przy opisywanym przeze mnie wcześniej serum z tej linii (KLIK) zwracałam uwagę jak bardzo jest genialny. Taki świeży, trochę ogórkowy, zdecydowanie umila aplikację :)

No i działanie. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona. Jest naprawdę dobry. Gdybym nie znała micelków Biodermy pewnie uznałabym go za najlepszy, jaki testowałam :) Ale tak to uplasował się na trzecim miejscu zaraz po Biodermie Sensibio (nr 1) i Biodermie Hydrabio (nr 2). A dlaczego? Otóż zmywa makijaż naprawdę nieźle. Szybko sobie radzi z rozpuszczeniem tuszu, eyelinerów, podkładów. Jednak nie robi tego aż tak szybko, jak wspomniana wcześniej Bioderma i trochę rozmazuje tusz przy demakijażu, nie zbiera całości. Zawsze nabieram odpowiednią ilość na wacik i przytrzymuję na oczach, aby płyn rozpuścił co tam się da, potem delikatnymi ruchami zmywam pozostałości, a twarz przecieram, również delikatnie i tak do skutku, do czystego wacika. Przy tym płynie wacik szybko staje się czysty :)

Micelek ten przeznaczony jest do skóry suchej, ale myślę, że nada się dla każdego :) Po użyciu pozostaje fajne uczucie odświeżenia bez uczucia lepkości.
Skład:

Testowałam już wiele, wiele micelków (m.in. Garnier, L'Oreal, Mixa, Bioderma, Eveline... itp., itd. :D) i uważam, że ten przebija większość z nich (oprócz Biodermy ;)). Jest też w dobrej cenie. Polujcie na promocje, bo na stronie kosztuje ok. 30zł, a ja go widuję często w aptekach stacjonarnych i internetowych za nawet 13zł (poj. 200ml). Szperajcie po netach i aptekach, bo warto :)
Na stronie Dermedic -> KLIK <- znajdziecie więcej informacji o ich produktach, zachęcam do zajrzenia :)
Znacie micelek Dermedic? Lubicie? Jakie jeszcze micelki możecie polecić?
Pozdrawiam
Marta

Świetne smarowidło do ciałka

Hej Kochani!

Ostatnio pochłania mnie delikatny remont, który rozpoczął się u mnie w mieszkaniu. Wywalanie, przekładanie, niedługo malowanie... Dzieje się :) Jednak czas na smarowanko mojego ciałka znajdę zawsze i właśnie w dzisiejszym poście chciałabym Wam przestawić balsam, który ostatnimi czasy używałam i który już, niestety, się kończy ;)


Regenerujący balsam do ciała Tołpy z serii simply - sucha skóra jest kolejnym kosmetykiem, który udało mi się wygrać w konkursie na ich facebooku (KLIK). Wygrałam wtedy całą paczuszkę kosmetyków z serii simply :D Ta seria ma swoje perełki, jak i niezbyt ciekawe (przynajmniej dla mnie) kosmetyki. Pisałam już o żelu z tej serii, który nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia: KLIK.

Jednak balsam to już zupełnie inna bajka ;)


Jak możecie przeczytać powyżej, producent pisze, że balsam przywraca komfort suchej skórze, eliminuje szorstkość oraz uczucie ściągnięcia. Jest on hypoalergiczny, przeznaczony również dla wrażliwców. Dodatkowo, balsam łagodzi podrażnienia, regeneruje naszą skórę i zapobiega jej przedwczesnemu starzeniu. Co więcej, chroni naszą skórę przed działaniem czynników zewnętrznych.

Tyle dobroci w jednej buteleczce 200ml? A to ciekawe, prawda? :)


Balsam chowa się w buteleczce o pojemności 200ml. Jest ona całkiem poręczna. Zamknięcie na klik, z którego łatwo wydobyć odpowiednią ilość balsamu. Szata graficzna minimalistyczna (ostatnio chyba wolę takie ;)), biało-szaro-czerwona z wypisanymi wszelkimi najpotrzebniejszymi informacjami. Przywodzi na myśl takie właśnie produkty, które mają 'ratować' naszą skórę (chyba przez ten krzyżyk z przodu :D).



Sam balsam jest koloru białego i ma bogatą konsystencję. Pachnie bardzo ładnie, delikatnie. Po wsmarowaniu szybko się wchłania. No i, co najważniejsze, od razu czuć ulgę i dużą dozę nawilżenia skóry! Ten balsam jest naprawdę świetny. Wydaje mi się, że miałby szansę sprawdzić się nawet u osób z problemem mega przesuszonej skóry. Serio. Byłam bardzo zaskoczona, że tak świetnie nawilża i przywraca uczucie komfortu skórze. Nie jest już ściągnięta, szorstkie miejsca są zniwelowane. Prawdziwy ratunek po działaniu letniego słoneczka. Osoby, które miały dużo kontaktu ze słońcem tego lata, sporo się opalały, byłyby, w moim mniemaniu, zachwycone tym balsamem :D
Taki mały cudotwórca... Jedyny i największy minus jest taki, że opakowanie jest małe i szybko się kończy, a dostępny już nie jest... Naprawdę wielka szkoda.

Skład (sorka, że taki rozmazany ;p):


Mieliście, próbowaliście? Możecie polecić jakiś fajny balsam dla suchej skóry?

Pozdrawiam
Marta

Genialna maseczka nawilżająca

Hej Kochani!

Wreszcie, nareszcie, jupi, hurrej :D Powracam do Was :) Mam komputer - mój 'stary' (kupiłam go rok temu...)  nie dał się naprawić. Na szczęście był na gwarancji, dostałam zwrot pieniążków i mogłam kupić sobie nowy. Nie ma tego złego... :) W każdym razie, wracam do Was z postami i mnóóóstweeem nowości, które będę recenzowała na bieżąco :)
_________________________________________________

Dziś post o maseczce, która jest zdecydowanie najlepszą maseczką, jaką kiedykolwiek miałam. I nie ma w tym żadnej przesady, dla mojej skóry jest idealna ;) Mowa tu o maseczce Bioderma - Hydrabio Masque.


Dermokosmetyki coraz częściej goszczą w mojej codziennej pielęgnacji. Firmę Bioderma poznałam stosunkowo niedawno, bo parę miesięcy temu, ale każdy produkt tej firmy, z którym mam do czynienia, zachwyca. Maseczkę wygrałam w konkursie na ich Instagramie (KLIK). Szczerze mówiąc nie zdarza mi się kupować maseczek w większych pojemnościach - przeważnie kupuję saszetki. Najprościej w świecie boję się, że maseczka mi nie przypasuje, wysypie mnie, czy cokolwiek i potem będę żałowała zakupu. Na tę maseczkę miałam już chrapkę od dawna. Słyszałam o niej wiele dobrego, a poza tym maseczki nawilżające są zawsze na moim celowniku :D Przechodziłam koło niej w Super-Pharm wiele razy, przyglądałam się, macałam opakowanie, ale cena odstraszała ;p Na szczęście dopisało mi... szczęście i oto jej recenzja :D


Maska Hydrabio Masque jest przeznaczona dla skóry odwodnionej i wrażliwej. Producent zaleca używanie, gdy skóra jest odwodniona, wrażliwa, po kuracjach wysuszających, po ekspozycji na słońce, czy po wizytach w solarium.

Jak widać powyżej, maseczka wydaje się być idealna dla osób z suchą, wręcz przesuszoną skórą, a po lecie myślę, że będzie dobra nie tylko dla sucharków. Jak wiadomo, również osoby z cerą tłustą, czy mieszaną powinny używać kosmetyków nawilżających, czy nawadniających :)


Maseczkę dostajemy w tekturowym pudełku, na którym podane są wszelkie potrzebne nam informacje na jej temat w języku francuskim oraz nalepką w języku polskim. W środku znajduje się biało-niebieska buteleczka o bardzo fajnym, poręcznym kształcie. Pojemność 75ml. Jak widać, maseczka stoi, więc nie ma problemu z wydobyciem :)



Maseczka jest koloru białego i ma przyjemną konsystencję dość gęstego kremu. Dobrze rozprowadza się na buzi. Nakładam ją wieczorami po uprzednim, dokładnym oczyszczeniu skóry i idę się kąpać. W oparach ciepełka podczas kąpieli maseczki podobno najlepiej się wchłaniają ;) Poza tym zapach maseczki (i w ogóle kosmetyków z serii Hydrabio) jest świetny, bardzo mi odpowiada. Jest delikatny i świeżutki. Po kąpieli wycieram nadmiar ręcznikiem jednorazowym.


Działanie na mojej skórze mega :) Nawilża genialnie. Wygładza. Skóra staje się elastyczna. Co więcej, łagodzi podrażnienia, które ostatnio się u mnie pojawiają. Po użyciu nie mam absolutnie żadnych wysypów. Używam jej minimum dwa razy w tygodniu i odkąd to robię skóra jest w lepszej kondycji. Ostatnio zdarzyło mi się użyć kosmetyków, które niezbyt przypasowały mojej skórze i dobrze się to dla niej nie skończyło, ale, na szczęście, miałam broń w postaci tej maseczki i skóra szybko wróciła do siebie :D  
Po użyciu nie potrzebuję nakładać już kremu na noc (czy olejku, bo ostatnio ich używam).


Ogólnie, jestem tą maseczką zachwycona i, jak mi się skończy, to nie będę się już zastanawiała i kupię ją na pewno :)

Skład:


A Wy znacie może tę maseczkę? Lubicie kosmetyki firmy Bioderma? 

Pozdrawiam i cieszę się, że znowu z Wami jestem! :D
Marta

Cudowności dla suchej i wrażliwej skóry

Hej Kochani?

Czy ktoś z Was ma, być może, suchą i/lub wrażliwą skórę ciała? Tak? Ten post jest właśnie dla Was kochane suchareczki i wrażliwcy :) Ja borykam się z tym problemem od dawna. Raz jest lepiej, raz gorzej. Lubię się dużo nawilżać/natłuszczać. Rytualnie wieczorami wcieram w swoje ciałko olejki oraz balsamy wszelkiej maści. Często też mąż raczy mnie oliwkowym masażem ciała (mmm... :D). Ciągle jednak szukam ulubionego produktu do nawilżenia mojej skóry. Ostatnio w konkursie u Agnieszki z bloga Kosmetyki z mojej półki udało mi się wygrać parę bardzo fajnych dermokosmetyków. Wśród nich znalazł się olejek pod prysznic firmy Eucerin® - główny bohater dzisiejszego posta.


Według producenta, Eucerin® pH5 olejek pod prysznic jest idealny dla skóry suchej i wrażliwej. Tworzy on na skórze ochronną warstwę lipidową oraz chroni ją przed wysuszeniem. Dodatkowo, łagodnie oczyszcza za pomocą delikatnej piany. Odpowiedni jest dla skóry skłonnej do alergii.

Jestem alergikiem, mam suchą i często wrażliwą skórę, więc powinien być odpowiedni dla mnie, prawda?


Najpierw jednak o tym jak się prezentuje. Olejek znajduje się w przyjemnym dla oka, przezroczystym opakowaniu z dość prostą, minimalistyczną szatą graficzną. W zasadzie na olejku podane są tylko najpotrzebniejsze informacje, nie ma żadnych zbędnych obrazków. Zamknięcie jest koloru czerwonego, na klik. Sam olejek od razu widzimy dzięki przezroczystemu opakowaniu. Jest on koloru delikatnie pomarańczowego. Po otwarciu czujemy całkiem przyjemny, taki właśnie, hmm, olejkowy (no nie może być :D), może trochę jak oliwka, zapach (nie jestem dobra w ich określaniu...). W każdym razie mi odpowiada ;) Konsystencja dość lejąca.


A działanie? Świetne! Naprawdę, nie spodziewałam się, że taki olejek pod prysznic może tak wiele! Gdy rozprowadzamy go podczas kąpieli na mokrej skórze, bardzo delikatnie się pieni. Jestem zszokowana, że olejek może tak dobrze oczyszczać skórę. Po użyciu czuję się taka... świeża :D Ale ale! To nie jest najważniejsze jego działanie! On po prostu genialnie nawilża skórę :) Osobom, które mają suchą skórę, ale bez totalnego przesuszenia, jestem skłonna powiedzieć, że można umyć się tym olejkiem i potem nie trzeba nakładać balsamu (czy tam tego, co używacie :)). Ja pokusiłam się o to parę razy, bo moja skóra nie sprawia mi już takich problemów, jak parę lat wcześniej i powiem tak: rano skóra nadal była nadal nawilżona, mięciutka, gładziutka, taka miła w dotyku jak po peelingu :) Zakochałam się w nim!



I jeszcze dorzucam zdjęcie składu:


Jestem bardzo na tak, na pewno nie raz zagości u mnie w łazience!

Znacie olejek Eucerin®? Możecie polecić coś jeszcze tej firmy? Lubicie olejki do mycia ciała?

Pozdrawiam
Marta

Miły zdzieraczek od Lilla Mai

Hej Kochani!

Dziś chciałabym przybliżyć Wam peeling, który parę razy umilał moje wieczorne kąpiele. Chodzi tu o peeling algowy do ciała firmy Lilla Mai.


Peeling ten jest miniaturą, która została dołączona do czerwcowej edycji ShinyBox - The Birthday Edition. Szczerze mówiąc, z całej gromadki produktów w tym pudełku, to właśnie on skradł moje serce. 

Dlaczego?


Według producenta peeling algowy powinien wygładzić i uelastycznić naszą skórę. Ponadto, ma za zadanie ją uelastycznić oraz oczyścić i odżywić. Co więcej, dzięki zawartym w nim składnikom takim, jak magnez, wapń, cynk, żelazo i potas, ma redukować tłuszcz i cellulit.


Słoiczek, w którym dostałam peeling Lilla Mai jest malutki, ale dość ciężki, szklany, ciemny - zapewne po to, aby właściwości peelingu nie miały szans zmienić się w kontakcie ze słońcem. Szata graficzna przyjemna dla oka, kojarzy się z naturą. Po otwarciu zauważyłam, że zapach peelingu jest dość specyficzny, nie określiłabym go przyjemnym, raczej takim 'aptecznym'. Konsystencja z pozoru dość gęsta, lecz gdy nabierzemy go na dłoń okazuje się, że jest taki delikatniejszy i łatwo może spaść w czeluście odpływu jeśli go zaaplikujemy i nie rozetrzemy od razu.


Poza niezbyt fajnym zapachem, do którego bardzo szybko przywykłam, muszę powiedzieć, że jest to naprawdę dobry peeling. Może rozsmarowując go po ciele nie czułam, aby to był super mocny zdzierak (a takie lubię), lecz skóra po użyciu jest baaardzo przyjemna w dotyku, gładziutka. Naprawdę dobrze ściera martwy naskórek. Dodatkowo, odczuwalne jest to, że nawilża. Już po pierwszym użyciu miałam wrażenie, że skóra jest bardziej napięta, elastyczna. Nie mam pojęcia, co z redukcją tłuszczu i cellulitu, bo używałam go za krótko, aby móc stwierdzić jakąkolwiek zmianę pod tym kątem. Myślę, że na dłuższą metę mógłby zdziałać wiele dobrego. Taki słoiczek starczył mi na cztery razy. Szkoda, że się kończy :(


Na tyle, na ile się orientuję, skład jest naprawdę miły i przyjazny. Jest to jeden z produktów, który może się określać jako naturalny, wręcz wegański :)


Bardzo chciałabym poznać więcej produktów Lilla Mai, bo jedynie z tym peelingiem miałam styczność dzięki ShinyBox.

Znacie ten peeling? Albo może mieliście coś innego firmy Lilla Mai?

Pozdrawiam
Marta

Ujędrnianie i nie tylko z BIO-Olejkiem firmy Kneipp

Hej Kochani!

Dziś chciałabym Wam napisać co nieco o BIO-Olejku do ciała firmy Kneipp. Wspominałam już, że udało mi się wygrać konkurs organizowany przez DAYLI na Facebooku, co zaowocowało tym, że w moje ręce trafiło parę produktów firmy Kneipp właśnie.

Uwielbiam olejki do ciała i byłam bardzo ciekawa jak ten sobie poradzi z moją skórą, więc zaczęłam testowanie już ponad miesiąc temu. Moja skóra po ciąży wymaga trochę więcej uwagi niż zwykle, także mam wysokie oczekiwania wobec produktów, których używam. Jak sprawdził się wspomniany BIO-Olejek?


Pierwsze, co zauważyłam, a raczej poczułam, to zapach. Słodziutki zapach grejfruta, który od razu przypadł mi do gustu. Konsystencja, jak to olejek, nieco lejąca, ale łatwa do aplikacji i szybko wchłaniająca się po wmasowaniu w skórę. Po ponad miesiącu używania muszę przyznać, że jestem zdecydowanie na tak. Po ciąży pojawiło mi się parę nowych rozstępów i, mimo nieustannego smarowania różnymi specyfikami, nie chciały stać się mniej widoczne, a tu proszę. Odkąd używam BIO-Olejku Kneipp zauważyłam, że rozstępów praktycznie nie widać. Nie ściemniam :D Sama byłam w szoku ostatnio, jak zaczęłam się przyglądać mojej skórze :) Dodatkowo, skóra jest mega nawilżona i zdecydowanie bardziej jędrna, napięta. Warto także wspomnieć, że jego wydajność jest całkiem niezła. Używam go od ponad miesiąca, a zużyłam około połowy, czyli nie jest źle ;)  

Oto skład olejku: Carthamus Tinctorius (Safflower), Seed Oil**, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil**, Limonene*, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil, Citral*, Linaool*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol.
* z naturalnego olejku eterycznego
** z kontrolowanej uprawy ekologicznej

Czyż nie jest cudowny? ;)

Cena, jak patrzę w internecie, to około 30zł za buteleczkę 100ml.







Olejek ten, wraz ze swoim składem, trafia do moich zdecydowanych ulubieńców. Na pewno zdecyduję się jeszcze go kupić.













Pozdrawiam!
Marta

Pyszny peeling Wellness & Beauty

Hej hej :)

Dziś będzie post o moim ostatnim, peelingowym ulubieńcu - Wellness & Beauty z olejem z mango i kokosem.



Jakiś czas temu uważałam, że peelingi to strata czasu. Na całe szczęście dostałam jeden w prezencie i przekonałam się, co może zdziałać. Stosując peeling usuwamy martwy naskórek. Skóra staje się oczyszczona, elastyczniejsza, po prostu piękniejsza. A poprawa wyglądu naszej skóry, to chyba to, na czym większości z nas zależy.

Jako, że ostatni peeling mi się skończył, postanowiłam spróbować czegoś nowego i w rozsądnej cenie. Peeling Wellness & Beauty nabyłam podczas któryś tam zakupów w Rossmannie. Wybrałam zapach mango i kokosa, ponieważ je uwielbiam i myślałam, że będzie idealny dla mnie. Wcale się nie myliłam. Zapach jest cudowny, słodziutki, mogłabym wąchać go non-stop ;). Konsystencja peelingu jest ciekawa - przez olejek wydaje się taka bardziej wodnista. Gdy zanurzam w nim palce wyczuwam spore kryształki... soli. Peeling jest określany jako cukrowy, ale przy bliższym zapoznaniu się z produktem dowiadujemy się, że to sól. Cóż ;)


Po użyciu zachwytów ciąg dalszy - peeling spełnia chyba wszystkie moje oczekiwania. Nie dość, że zapach przepiękny, konsystencja fajna, grube kryształki cukru (soli ;)) bardzo dobrze 'zdzierają' to, co powinny 'zedrzeć'. Dodatkowo, po użyciu na skórze pozostaje ten fantastyczny zapach i coś jeszcze - cieniutka tłusta warstwa (od olejku). Jeśli ktoś tego nie lubi, to nie będzie zachwycony. Można spróbować wygrzebywać sam peeling bez mieszania z olejkiem. Mi wcale nie przeszkadza ta warstwa na skórze, wręcz lubię coś takiego.


Minusy? Wydajność. Aby się porządnie wypeelingować trzeba go sporo zużyć. Dla mnie starczy go na około 4-5 razy.

Cena peelingu nie jest wygórowana. Ja za swój zapłaciłam około 13 zł. Pojemność 300g. Dostępny w drogerii Rossmann.

Skład:


Z chęcią wypróbuję resztę peelingów Wellness & Beauty. A Wy? Znacie? Lubicie? :)


Pozdrawiam
Marta

Tołpa green ujędrnianie, oczszczanie, matowienie - czy warto?



Ostatnio mam bzika na punkcie produktów z jak najbardziej naturalnymi składami. Tołpę poznałam przy okazji zakupienia ich kremu do rąk już jakiś dłuższy czas temu, kiedy jeszcze hasłem na opakowaniach było Tołpa - Planet of Nature. Muszę przyznać, że zrobił na mnie bardzo kiepskie wrażenie, bo firma reklamowała się brakiem alergenów i sztucznych barwników, a skład kremu nie powalał i jeszcze mnie uczulił, heh. Niedawno, przy okazji biedronkowej promocji postanowiłam sprawdzić jak tam inne produkty tej firmy i zakupiłam trzy z serii green: ujędrniający krem-żel modelujący, łagodny żel do mycia twarzy i oczu oraz matujący krem normalizujący. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona. 





Ujędrniający krem-żel modelujący

Skład: Aqua,  Coco-Caprylate,   Caprylic/Capric Triglyceride,  Glycerin, Propylene Glycol, Ceteareth-25, Parfum, Biosaccharide Gum-1, Peat Extract, Citrus Aurantium Dulcis Flower Extract, Zingiber Officinale Extract, Disodium EDTA, Carbomer, Sodium Polyacrylate, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol.

Cena: 23,99 zł (ze strony tolpa.pl)

Zapach mega przyjemny, orzeźwiający, taki cytrusik. Po ciąży jak to po ciąży. Są miejsca, które potrzebują ujędrnienia. I, choć niezbyt do tej pory wierzyłam w działanie takich produktów, to jednak zauważyłam, że po regularnym użyciu skóra jest wyraźnie jędrniejsza, bardziej elastyczna. Na pewno będę kupowała następne opakowania.


Łagodny żel do mycia twarzy i oczu

Skład: Aqua, Propylene Glycol, Disodium Cocoamphodiacetate, Polysorbate 20, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Poloxamer 184,  Peat Extract, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Centaurea Cyanus Flower Extract, Sodium Hydroxide, Sodium Citrate, Hydroxyoropyl Guar Hydroxyoropyltrimonium Chloride,  Sodium Chloride, Disodium EDTA, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Salicylic Acid, Sorbic Acid.

Cena: 18,99 zł (ze strony tolpa.pl)

I tu kolejne zaskoczenie. Uwielbiam go. Nigdy nie sądziłam, że nie będę sobie wyobrażała poranka i wieczora bez mycia twarzy żelem. A tu proszę. Idealnie zmywa wszelkie resztki makijażu po całym dniu, a z rana jest ratunkiem dla twarzy po nocy. Bardzo 'orzeźwia' moją skórę. Staje się gładka, nawilżona. Zapach znowu bardzo przyjemny. I, co ważne, nie podrażnia oczu :)


Matujący krem normalizujący

Skład: Aqua, Coco-Caprylate, Tapioca Starch,  Propylene Glycol, Glycerin, Peat Extract, Cetearyl Alcohol, Cetyl Alcohol,  Biosaccharide Gum-1, Thymus Vulgaris (Thyme) Extract, Pyrus Cydonia Fruit  Extract, Ceteareth-20, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crossopolymer, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Chlorphenesin.

Cena: 19,99 zł (dostępny tylko w Biedronce)

Super zapach (znowu ;p). Uwielbiam te kosmetyki za to, zapach dodaje takiego powera - szczególnie z rana. Poza tym spełnia swoją funkcję - nawilża i zdecydowanie matuje. Moja twarz niestety ma tendencję do przetłuszczania się w strefie T, także zawsze wybieram kremy, które mają za zadanie zmniejszyć wydzielanie sebum. Krem idealny jako baza pod makijaż.

Generalnie, jestem bardzo na tak jeśli chodzi o te produkty. Powoli mi się kończą (oprócz kremu) i niedługo na pewno będę chciała zrobić zamówienie kolejnych. Oprócz tych, z chęcią wypróbuję jeszcze inne kosmetyki Tołpy. Na pewno pojawi się kolejna recenzja na ich temat ;)


Pozdrawiam i do następnego!
Marta